Kurz z zawalonych murów jeszcze nie opadł, gdy wszyscy, którzy przeżyli, unieśli swoje różdżki i wysłali w niebo światełka by upamiętnić poległych w walce o Hogwart. Sophia tępo wpatrywała się w twarze otaczających ją osób, wypatrując twarzy matki, którą ostatni raz widziała przy łodziach. Przy Snape’ie, który już nie żył. Wciąż słyszała echo swoich kroków. Ponownie obróciła się dookoła swojej osi, ale Hermiony nigdzie nie było. Serce waliło jej jak oszalałe, a myśl, że Snape naprawdę był jej ojcem ciągle powracała. Mimo że nigdy nie był obecny w jej życiu w ten sposób, poczuła jego stratę jakby było inaczej. Zamknęła oczy, czując napływające do nich łzy. Uniosła powieki i dopiero, gdy to zrobiła zauważyła walające się dookoła ciała. Śmierciożerców i uczniów, a także osób spoza szkoły, które przyszły jej z pomocą. Nie wszystkich znała, ale niektórych kojarzyła ze szkolnych korytarzy. Ci co przeżyli pokryci byli szarym pyłem wymieszanym z krwią, często własną. Poczuła na ramieniu czyją