Rozdział 8

Następnego dnia rano śpiesząc się na pociąg, nie pamiętała już o karteczce, napisanej poprzedniego wieczora, którą schowała do kufra. Jej myśli skupiał się głównie na tym do, czego przyczepić może się McGonagall w jej pracy domowej. Już z daleka dostrzegła Lissę, która stojąc tuż przy przejściu na peron zawzięcie kłóciła się o coś z rodzicami. Wózek z bagażem stał po środku przejścia, dlatego też cała trójka zaszczycana była niemiłymi spojrzeniami i komentarzami przechodzących pasażerów i ich rodzin. Kątem oka spojrzała na matkę, która ciągle poprawiała włosy, jednak te ciągle wracały na swoje miejsce. Obraz był tak sielankowy, że Soph miała ochotę powieść go sobie nad łóżkiem.
-Pamiętaj, żeby nie wysadzać kociołków, nie oblewać nauczycieli podejrzanymi maziami i dotrwać do końca roku.
-Jasne.-roześmiała się nerwowo
Gdy podeszły bliżej dostrzegła, że Hannah Cauldron jest wyraźnie wzburzona, najprawdopodobniej po usłyszeniu któregoś genialnych z pomysłów swojej córki, a jej mąż usilnie próbuje ją uspokoić.
-Żadnych jaszczurek.-usłyszała dobitnie brzmiące słowa matki Lissy
Sophia uśmiechnęła się pod nosem rozbawiona. Lissa parę razy wspominała jej o tym, że marzy o jakimś niewielkim gadzie i chyba właśnie sobie o tym przypomniała. Padło na nieszczęsną jaszczurkę, cudem że nie na węża, o tym też parę razy wspominała.
-Dlaczego?- czarownica wojowniczym tonem zażądała odpowiedzi
-Nie potrzebna nam jaszczurka.- mruknęła niezbyt wyraźnie Hannah, która uświadomiła sobie jak łatwy do podważenia jest jej argument
-Pogadamy w czerwcu, jak wrócę ze szkoły.-zakomunikowała Lissa- I będzie to bardzo poważna rozmowa.
Młoda czarownica zakończyła dyskusję tymi słowami i przeszła na właściwy peron, nie czekając na odpowiedź.
-To było ciekawe.-stwierdziła stojąca dwa kroki z Sophią Hermiona
Chwilę później jej matka machnęła ręką, aby ta się pośpieszyła. Soph pchnęła mocno wózek i nieco ponad minutę później znalazła się na zatłoczonym peronie Ekspresu Hogwart. Po półgodzinie spędzonej na ostatecznych pożegnaniach, przyjaciółki siedziały w jednym z przedziałów z nadzieją, że nie znajdzie się żadna zagubiona duszyczka, która postanowi się do nich przysiąść. W międzyczasie Soph z rozbawieniem zapytała Lissę:
-Co cię napadło z tą jaszczurką?
Lissa uśmiechnęła się krzywo i po chwili roześmiała.
-Mama ciągle marudziła, że w domu jest za pusto. Gdybyśmy mieli kolonię jaszczurek problem by zniknął.
Sophia pokręciła głową jakby załamana wątpliwie dobrym pomysłem przyjaciółki.
-Kartka.-podskoczyła nagle
W ostatnim momencie Lissa pociągnęła ją na siedzenie, a pociąg ruszył z głośnym świstem.
-Dzięki.- westchnęła Soph
Dopiero, gdy maszyna rozpędziła się na dobre, poczuła w miarę stabilny grunt pod stopami. Stanęła na siedzeniu i sięgnęła do kufra. Wyjęła z niego kartkę i z powrotem usiadła na swoim miejscu.
-Co to?
Lissa zaglądnęła jej przez ramię, próbując odczytać krzywe litery porozrzucane po kilku linijkach.
-Ale krzywo piszesz.-burknęła
-Było już późno jak to pisałam.-Soph próbowała bronić się przed osądem przyjaciółki- Próbuję zinterpretować brednie, które moja mama wczoraj plotła przez sen. Taka pociągowa rozrywka.
-Pokaż mi to.
Lissa wyrwała jej kartkę i ignorując niezadowolone spojrzenie przyjaciółki, przeczytała na głos to, co było na niej napisane. Jedna z jej brwi powędrowała zadziwiająco wysoko, gdy tylko dotarła do końca.
-Co to jest Obliviate?
-Zaklęcia modyfikujące pamięć.
Z tymi słowami Soph odebrała swoją własność i zaczęła uparcie wpatrywać się w kawałek papieru jakby ten sam mógł podać je odpowiedzi, których oczekiwała.
-Severusa znamy jednego.-podsunęła jej Lissa
Sophia spojrzała na przyjaciółkę, jakby ta zwariowała.
-Chyba sobie żartujesz. Mówisz o Snape’ie?
-Wiesz może znali się bliżej. Tak dużo bliżej.-Liss sugestywnie poruszyła brwiami
Sophia trzepnęła ją i wróciła do wpatrywania się w kartkę. Im dłużej próbowała zinterpretować słowa matki w niekrzywdzący dla nikogo sposób, tym drastyczniejsze pomysły przychodziło jej do głowy. A może…? Nie, to jest niemożliwe? Zmięła kartę w ręce i włożyła ją do kieszeni.
-I już wiesz, o co chodziło?-zapytała się jej przyjaciółka
-Nie.- mruknęła niezadowolona
-To cudownie.-przyjaciółka podskoczyła radośnie- W takim razie pomożesz mi skończyć wypracowania do McGonagall i na historię magii.
Przy stole Ślizgonów panował największy zgiełk, ale nie tylko oni wymieniali się wrażeniami z tego rocznych Świąt Bożego Narodzenia. Inne domy także żywo o tym dyskutowały. Cisza zapadła dopiero z wejściem Snape’a do Wielkiej Sali. Czarne szaty jak zawsze falowały za nim, gdy gniewnym krokiem szedł przed siebie. On raczej nie miał udanych świąt, a przynajmniej nie zwiastowała tego jego mina. Stanął przy mównicy i chłodnym wzrokiem zmierzył uczniów, którzy patrzyli na niego w cichym oczekiwaniu na niezbyt motywującą przemowę. I się doczekali.
-Każdy, kto od dnia dzisiejszego będzie posiadał jakiekolwiek wieści o ruchach Harry’ego Pottera i nie przekaże ich mnie lub innemu Śmierciożercy, zostanie surowo ukarany.
Jego słowa ociekały zwyczajowym jadem i uderzały w zgromadzonych bolesną prawdą. Nikt już nie był bezpieczny. Szum rozniósł się po sali, a na stołach jakby nigdy nic pojawiły się talerze pełne jedzenia. Po chwili wahania wszyscy zabrali się za posiłek.
-Czy on nie przesadza?-szepnęła Lissa
Sophia wzruszyła ramionami i upiła trochę soku dyniowego.
-To Snape, jego nie zrozumiesz.
Lissa roześmiała się cicho.
-Jesteś niepoważna.-pokręciła głową z dezaprobatą
-Ty się śmiejesz, nie ja.-odparła Soph
Przyjaciółka pokazała jej język i wróciła do pieczonego kurczaka. Godzinę później cała grupa Ślizgonów zatrzymała się przed dormitorium i padło jedno pytanie: Jakie jest hasło? Kilka osób zaśmiało się nerwowo.
-Kto pójdzie do Snape’a?- zapytał pyzaty prefekt, który powinien znać hasło, ale widocznie ponownie zapomniał je sobie zapisać
Kilka par oczu spoczęła na Lissie i Sophii. Ten sam pyzaty chłopak podszedł do nich i otoczył je ciężkim ramieniem.
-Zarobiliśmy przez was ostatnio trochę minusowych punktów.-zaczął
-To było kilka miesięcy temu.-mruknęła Lissa
-Mogłybyście odpokutować jakoś swoje winy.-kontynuował niezrażony- W tym celu na przykład pójść do naszego ukochanego opiekuna i dyrektora po hasło.
Tłumek za nim pokiwał gorliwie głowami. Czarownice niechętnie ruszyły korytarzem w stronę gabinetu dyrektora. Zatrzymały przed złowrogo łypiącym na nie posągiem, który stał im na drodze na górę.
-Jaki jest hasło?- zapytała Soph
-Na pewno nie cytrynowe dropsy.- westchnęła Liss- Może jest w Lochach?
-Widziałam jak tu szedł. Może…- przygryza wargę- No dobra, nie mam pomysłu na, co mógł je zmienić.
W tym samym momencie posąd odsunął się i ukazał sylwetki dyrektora i bliźniaczych goblinów.
-Rickman, Cauldron.- warknął- Co wy tu robicie?
-Czy mógłby profesor podać nam hasło do dormitorium?
Czarnoksiężnik przeklął pod nosem, ale podał im upragnioną formułę.
-Reptilian cerebri.-warknął
Przegonił je gestem ręki, a one nie oponowały i popędziły do wieży swojego domu. Już będąc w swoim pokoju, opadły na swoje łóżka. Większość spędzała ten wieczór w salonie, więc mogły się cieszyć ciszą i spokojem. Sophia ponownie sięgnęła po kartkę, rozłożyła ją i wbiła w nią zmęczony wzrok.
-Obliviate… Obliviate… Zapomnisz o mnie Severusie, tej nocy nigdy nie było. Nie będziesz mnie pamiętał, gdy mnie zobaczysz. Choćbyśmy się codziennie mijali, nie poznasz mnie, nie poznasz naszej córki.
Dopiero teraz dwa ostatnie wyrazy przykuły jej uwagę. …naszej córki. Zakładając, że chodzi o Snape’a, to wychodzi na to, że on jest jej ojcem i o niczym nie wie, chociaż to może być jedynie kolejna teoria spiskowa, która nie ma pokrycia w praktyce. Wcisnęła świstek z powrotem do kufra i zakomunikowała Lissie, że idzie wziąć prysznic. Miała na dzieje, że razem z wodą nadejdzie oświecenie.

Komentarze