Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2017

Rozdział 2

Sophia przygryzła wargę ze skupieniem wymalowanym na twarzy, wpatrując się w lewitujący kociołek. Znajdująca się w nim ciecz bulgotała, wydając niepokojące dźwięki. Dziewczyna miała wrażenie, że za chwilę to ona będzie kąpała we własnej roboty kleistym syropie. No przynajmniej czymś, co miało nim być. Lissa wyglądała za róg korytarza, wypatrując ewentualnych gapiów, ale nic nie zwiastowało ich nagłego nadejścia. -Pospiesz się.-sapnęła zniecierpliwiona W końcu kociołek złapał równowagę i skryty w cieniu oczekiwał na swoją ofiarę. Zaklęcie kamuflujące wydawało się niepotrzebne w panującym tam mroku, ale przyjaciółki wolały nie ryzykować. -Gotowe.-Soph uśmiechnęła się do siebie Lissa pociągnęła ją za najbliższy posąg, gdy tylko rozległo się echo kroków nadchodzących osób. Karły będą miały za swoje. Jednak poczuły, że bledną, gdy okazało się, że na początku orszaku idzie Snape we własnej osobie, a nie te wstrętne bliźniaki. Było jednak już za późno. Zaklęcie zwalniające zostało

Rozdział 1

Sophia siedziała przy stole, czekając na rozpoczęcie tegorocznej ceremonii przydziału. Nie wiedziała jak Snape przekonał rodziców, aby przysłali w tym roku swoje dzieci do Hogwartu. Była jednak świadoma, że będzie lepiej, jeśli tak zostanie. Jej przyjaciółka, Lissa, opierała się o nią i piłowała paznokcie, nie zwracając zbytniej uwagi na ciszę, która panowała wokół stołów wszystkich domów. Nawet Ślizgoni milczeli. Jednak to były jedynie pozory. Cisza panowała tylko dlatego, że pochłonięci byli wymienianiem się teoriami, co do tego w jaki sposób zginie Potter. Jedna z kartek zawierających przypuszczenia, któregoś z nich wylądowała jej przed nosem. Ktoś niewyraźnym pismem nabazgrał: Cruciatus załatwi sprawę. Parsknęła pod nosem i przekazała świstek dalej. Nie zamierzała się z nimi bawić w zgadywanki, ten etap zostawiła za sobą. Razem z poprzednim etapem w swoim życiu. -Rickman!-Draco Malfoy usiadł naprzeciwko niej, przerywając ciszę.- Doszły mnie słuchy, że twoja matka to mugol,

Prolog

Za każdym razem, gdy wsiada do pociągu przypomina jej się ten pierwszy raz, gdy mama stała na peronie, machając do niej na pożegnanie, póki maszyna nie odjechała. Dopiero wtedy zaczęła szukać wolnego przedziału. Chodząc między nimi miała nadzieję, że natknie się na tego okrytego sławą Harry'ego Pottera, o którym tyle słyszała, ale niestety nie udało jej się. Jakaś kobieta zagoniła ją na pierwsze wolne miejsce. Całą podróż spędziła z szóstoklasistami, którzy zdecydowanie woleliby, żeby jej tam nie było. Nie mogłaby także zapomnieć o Hagridzie, półolbrzymie, który przywitał ich, gdy dojechali na miejsce i wysiedli z pociągu. Dokoła stali inni pierwszoroczni wymijani przez starszych uczniów. To było dziwne uczucie. Magia istniała. Najdziwniejsza jednak była ceremonia przydziału. Tiara strasznie fałszowała. Potem, gdy McGonagall w końcu położyła ją na jej głowie, zaczęła marudzić. Zupełnie jakby nic jej pasowało. No koniec usłyszała jedynie głośne: Slytherin! Dom węża. W tym s